Mamy siebie nawzajem dość? Czyli: znamy się na wylot...
00:34:00
Codziennie wymieniamy między sobą dziesiątki, setki i
więcej słów. Wszystko zależy od długości czasu, jaki ze sobą spędzamy,
okoliczności, nastroju, humoru i wielu innych rzeczy.
Czy Wy też miewacie
siebie nawzajem dość? Czy macie wyrzuty sumienia gdy odczuwacie coś takiego?
Przychodzą wówczas myśli... "przecież się bardzo kochamy, jak ja mogę mieć
go/jej dość? Co mi przeszkadza?". Wydaje się to wprost niedorzeczne, jest
nam przykro, bo przecież jak można kierować się tak negatywnymi odczuciami w
stosunku do ukochanej osoby.
Można być zgodnym, szanującym się małżeństwem, znającym się
wiele lat i jak w każdym związku tak i w takim nie unikniemy sprzeczania się,
kłótni, bo to jest zwyczajnie potrzebne by się coraz lepiej poznawać, wspierać
się w decyzjach i poglądach, które nie zawsze akceptuje partner.
Jest dziwnym to, że mamy siebie czasami "dość",
choć tak mało czasu mamy dla siebie na co dzień. Praca, obowiązki domowe, a
przede wszystkim dziecko, które absorbuje naszą uwagę w ciągu dnia i nocy tak
silnie, że zapominamy o sobie nawzajem. Zapominamy jak bardzo ważne jest bycie
dla siebie, dla ukochanej osoby. Tak, zwyczajne "bycie" wtedy gdy
nasza druga połówka chce powiedzieć kilka zdań o tym jak jest jej ciężko, źle i
smutno.
To dlatego mamy czasem siebie dość, przecież oprócz
rutynowych zajęć dnia codziennego dochodzi mnóstwo rozmów smutnych, przykrych,
szarych. Takich rozmów, których normalnemu człowiekowi, potrzebującemu
pozytywnego oderwania od szarości nie potrzeba, bo burzą jego dobre nastawienie
do świata. Mamy siebie dość, bo sami siebie obdarowujemy przykrą zgnilizną...
Czemu często jest w nas tak mało empatii? Co dzieje się w związkach, w których
jest miłość, przywiązanie, poczucie bycia ze sobą na dobre i na złe, a mimo to
mamy "dość" siebie nawzajem? Znamy się na wylot i to sprawia, że przestajemy się strać poznawać dalej. Wydaje nam się, że przez lata spędzone razem ukochana osoba jest nam tak dobrze znana, jak my sami dla siebie ale tak nie jest i nigdy nie będzie.
Abstrahując od tego rozważania należy zwrócić uwagę, że
nadchodzi kolejny, inny dzień, w którym nagle "przypomina nam się",
że przecież jesteśmy ze sobą szczęśliwi. A szczęśliwi ludzie mają dla siebie
mnóstwo szczęścia, pozytywnej energii i zrozumienia. I w tej właśnie krótkiej
chwili, będącej epizodem w naszym jakże długim dniu poświęcamy dla siebie 5
minut. To od nas zależy jak je spędzimy…
Zapraszam do udziału w konkursie, oprócz tego są jeszcze dwa aktualne na blogu http://aneczkaa123.blogspot.com/2014/10/top-kosmetyki-dermedic-na-jesien-konkurs.html
To jest właśnie kwintesencja małżeństwa czy też związki partnerskiego. Życie we dwójkę to bardzo poważna, odpowiedzialna i niezwykle brawurowa decyzja. Ile łatwiej jest być ciągle zakochanym i zauroczonym gdy nie mieszka się raczej i szarej codzienności stawia się czoła samemu a nie we dwójkę? Zawsze jednak trzeba pamiętać o tym, że choć widzimy naszego męża codziennie, rano, gdy nie wygląda dobrze lub gdy choruje, w brudnych dresach czy zasmarkanego :P to przecież najważniejsze jest to, że jesteśmy razem i gdy jest nam źle nie jest obok nas tylko poduszka czy puchaty kot, ale on we własnej osobie- nasz zasmarkany, czasem irytujący chłop, który utuli, pomoże, pocieszy
Uśmiałam się z Twojego opisu faceta, który nie zawsze wygląda idealnie a i tak się go bardzo kocha :). To cała prawda... gdy ma się kogoś przy sobie idzie się przez życie szczęśliwszym i bardziej pewnym siebie mimo wielu ciężkich sytuacji, które są przecież nieuniknione :D
Bardzo mądry i ładny wpis. Ja też mam czas takie dni ze mam dość mojej drugiej połówki i w tej chwili nie mam wyżutów sumienia... Jednak poczucie winy przychodzi szybko jak zaczynam myśleć ile razem przeszliśmy złych i dobrych chwil.
10 komentarze
piękna tęcza
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w konkursie,
oprócz tego są jeszcze dwa aktualne na blogu
http://aneczkaa123.blogspot.com/2014/10/top-kosmetyki-dermedic-na-jesien-konkurs.html
Dzięki ;)
UsuńOj tak, znam ten ból i chyba w żadnym związku nie da się uniknąć tego uczucia :/
OdpowiedzUsuńDokładnie, jednak trzeba doceniać dni gdy jest się razem... Rutyna jest nieunikniona, ale to też element naszego życia ;)
UsuńTo jest właśnie kwintesencja małżeństwa czy też związki partnerskiego. Życie we dwójkę to bardzo poważna, odpowiedzialna i niezwykle brawurowa decyzja. Ile łatwiej jest być ciągle zakochanym i zauroczonym gdy nie mieszka się raczej i szarej codzienności stawia się czoła samemu a nie we dwójkę? Zawsze jednak trzeba pamiętać o tym, że choć widzimy naszego męża codziennie, rano, gdy nie wygląda dobrze lub gdy choruje, w brudnych dresach czy zasmarkanego :P to przecież najważniejsze jest to, że jesteśmy razem i gdy jest nam źle nie jest obok nas tylko poduszka czy puchaty kot, ale on we własnej osobie- nasz zasmarkany, czasem irytujący chłop, który utuli, pomoże, pocieszy
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z Twojego opisu faceta, który nie zawsze wygląda idealnie a i tak się go bardzo kocha :). To cała prawda... gdy ma się kogoś przy sobie idzie się przez życie szczęśliwszym i bardziej pewnym siebie mimo wielu ciężkich sytuacji, które są przecież nieuniknione :D
UsuńPrawdziwe :) Fajnie się Ciebie czyta. Pozdrawiam i jeszcze tu wrócę !
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za miłe słowa :). Zapraszam, wpadaj tu częściej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mądry i ładny wpis. Ja też mam czas takie dni ze mam dość mojej drugiej połówki i w tej chwili nie mam wyżutów sumienia... Jednak poczucie winy przychodzi szybko jak zaczynam myśleć ile razem przeszliśmy złych i dobrych chwil.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj w naszych myślach te " dobre, wspólne chwile" przeważają nad gorszymi i tego się trzeba trzymać :)
Usuń